ZOYA Pixie Dust

Lakier o piaskowej fakturze, który zauroczył mnie od pierwszego spojrzenia. 
Co urzekło mnie najbardziej? Drobinki, które pod słońce mienią się niesamowicie!
 (co oczywiście ciężko uchwycić na zdjęciu)

Konsystencja jest w porządku, bardzo fajnie rozprowadza się po płytce paznokcia. Potrzebuje 2 warstw, po jednej jest zbyt blady. Zaskoczyła mnie szybkość schnięcia, co prawda nie wysycha od razu ale po paru minutach spokojnie mogę funkcjonować. Jeśli chodzi o zmywanie, spodziewałam się, że będzie gorzej jednak w miarę łatwo się zmywa, nie trzeba się męczyć jak np. przy brokacie.
Wykończenie matowe.
Jedynym minusem jest pędzelek. Lubie szerokie pędzle ale ten jest zdecydowanie za szeroki do moich wąskich paznokci, przez co trochę ciężko mi nim manewrować przy skórkach. Dla innych pędzelek tego rozmiaru może być zaletą.
No i cena 30zł - wydaję mi się lekką przesadą.

Moje kolory to DESTINY i DAHLIA.

Paese, Lush Velvet
Matujący podkład z kwasem hialuronowym

Co mnie skłoniło do jego zakupu? Obietnica matowienia i zawartość kwasu hialuronowego,
ale też pojemność 50ml w cenie około 36 zł. Flakonik również skusił mnie swoim wyglądem :)

Mój odcień - 20 porcelanowy.
Na początku byłam z niego bardzo zadowolona, głownie dlatego, że idealnie wtapiał się w skórę. Jednak po pewnym czasie zaczął ciemnieć. Mam wrażenie, że teraz na twarzy mam inny odcień - ciemniejszy właśnie.
Efekt matowienia też nie jest długotrwały (muszę mu pomóc sypkim pudrem) a i sam podkład nie utrzymuje się cały dzień. Może poprostu lato mu nie sprzyja?

Zalety? Na pewno jedną z nich jest przyjemny zapach. Podkład nie jest ciężki, mimo że jego konsystencja może wydawać się gęsta. Ani nie zapycha, ani nie wysusza mojej mieszanej cery. Krycie również jest dobre. Dużym plusem jest pompka (!)

Jest to podkład bardziej do wklepywania niż rozsmarowywania, ponieważ dość szybko 'zastyga'.

Jednak minusy, od których zaczęłam nie są aż tak złe, żebym przestała go całkowicie używać. Myślę, że będę musiała dokupić jasny odcień by je razem mieszać i wykorzystam go do końca.



Róże.

Jak na początkującą blogerkę wogóle się nie wykazałam, wiem, częstotliwość moich postów jest beznadziejna. Tak samo jak i odwiedzin u Was :(
Niestety praca do wieczora i wyjazd za granice w ostatnim czasie jakoś nie sprzyja prowadzeniu bloga, mimo że bardzo chcę.
Może uda mi się to Wam wynagrodzić różami które chcę Wam dziś przedstawić.

Nie bez powodu INGLOT jest na samym początku, jest to chyba najpiękniejszy odcień różu z jakim się kiedykolwiek spotkałam. Zrobiłam zdjęcia pomalowanych nim pazurków ale niestety nie wiem gdzie przepadły :( nadrobię to następnym razem :)


EVELINE, ten odcień również przypadł mi do gustu. Zapewne jeszcze nie raz będę go nosić na paznokciach.


CELIA, na szalone wakacje - idealny.

 REVLON, na zdjęciach wpada bardziej w czerwień, jednak w rzeczywistości wygląda na przełamany różem.


 Nie jestem różową lolitką ;) jednak na paznokciach uwielbiam kolor różowy. Kiedy wybieram się do drogerii z zamiarem zakupu innego koloru i tak przeważnie wychodzę z różem ;)